Do Kasu dojechaliśmy o zachodzie słońca. Mimo, ze z Seklikentu w linii prostej nie jest daleko to trzeba jechać krętą nadbrzeżną szosą. Zarówno to jak pojawiające się za kolejnymi zakrętami widoki sprawiają, że jedzie się niezbyt szybko. Po dojechaniu do miasta marzyliśmy już tylko, żeby wziąć prysznic i coś zjeść. Jak zawsze z noclegiem nie było większego problemu. Hotelik miał jeszcze jedną zaletę. Taras z rozległym widokiem. Tak więc, delektując się drinkiem z palemką ,ćwiczyłem nocną fotografię.
Natomiast rano przed obiektywem pojawiła się turecka kanonierka. Na szczęście była wystarczająco daleko abym nie musiał się obawiać, że ktoś z okrętu dostrzeże moje szpiegowskie zamiary.